NRD.jpg
czwartek, 04 listopada 2010 13:20

Masakra na Rodii!

WRITTEN_BY_MALE  New Republic Daybreak
Rate this item
(4 votes)

Sithowie, w swojej zwierzęcej pasji do mordowania, na planecie Rodia pozbawili życia ponad sto osób, w tym dwóch Jedi. Udało nam się porozmawiać z jednym z przedstawicieli Zakonu, który akurat przebywał na miejscu, gdy doszło do tej potwornej masakry.

Na skutek opóźnienia w transferze informacji z odległej planety Zewnętrznych Rubieży, dopiero teraz możemy poinformować o tragicznym wydarzeniu, jakie miało miejsce kilka dni temu naRodii w układzie Tyrius. Miasto Samana padło ofiarą strasznego ataku ze strony Sithów, którym udało przedostać się niezauważonymi na powierzchnię planety, a następnie podłożyli ładunki wybuchowe w dwudziestopiętrowym budynku hotelu "Star Dust", w którym przebywać mogło w tej chwili nawet dziewięćdziesiąt osób. Większość z nich zginęła na miejscu, jednak niektórym udało się wydostać przed całkowitym zawalaniem konstrukcji. Ocaleli opowiadają o "pojedynku dwóch Jedi", w tym jednego używającego miecza świetlnego o czerwonej klindze będącej oczywistym symbolem Zakonu Sithów. W czasie tej potyczki życie stracił Mathee Gee, rodiański Rycerz Jedi, a także jego uczeń.

Policja oraz służby antyterrorystyczne Rodii próbowały zatrzymać uciekających z miejsca zdarzenia dwóch Sithów, jednak ci bez większych problemów przedarli się przez kordon i dotarli do kosmoportu. Tam czekał na nich przemytniczy frachtowiec, na pokładzie którego udało im się zbiec z planety. Transponder statku został wysłany do wszystkich sił floty Nowej Republiki i szacuje się, że jego zatrzymanie to kwestia kilku dni. Choć nie udało się jeszcze ustalić tożsamości żadnego z Sithów, twarz jednego z nich została zarejestrowana przez dwie kamery przemysłowe w czasie, gdy zmierzał do portu kosmicznego i obecnie trwa porównywanie jego wizerunku z galaktyczną bazą danych.

Chwilę po odlocie frachtowca, na lądowisko dotarło pięciu Rycerzy Jedi. Udało mi się zadać kilka pytań Robertowi Krezowi, jednemu z nich, gdy wrócił na Coruscant, by złożyć raport Najwyższej Radzie.

New Republic Daybreak: Jak to się stało, że Sithowie na Rodię dostali się niezauważeni?

Robert Krez: Jeszcze nie jesteśmy w stu procentach pewni, ale najprawdopodobniej tą samą drogą, jaką z niej uciekli. Przemytnicy i tak zwani "niezależni przewoźnicy" za odpowiednią opłatą wezmą na pokład wszystko i wszystkich, by przetransportować ich w każde miejsce w galaktyce. Możliwe, iż pilot jednostki nie wiedział, że ma na pokładzie Sithów, a może ci go zwyczajnie zastraszyli. Na razie, we współpracy z miejscową policją, staramy się przekopać przez długie godziny nagrań z holokamer rozmieszczonych w całym mieście, by zdobyć więcej ujęć twarzy zabójców.

NRD: Co wiadomo już na temat Sithów, którzy dokonali masakry na Rodii?

R.K.: Wiemy na pewno, że jeden z nich był mężczyzną rasy ludzkiej. To właśnie jego twarz została uchwycona przez kamery w pobliżu kosmoportu. Przeczesaliśmy bazy danych w poszukiwaniu znanych kultystów Ciemnej Strony, jednak nie udało się nikogo z nich przypasować. Obecnie przeszukujemy akta osobowe przestępców oraz łowców nagród i najemników mając nadzieję, że coś znajdziemy. Jeśli chodzi o jego towarzysza, sprawa jest nieco bardziej skomplikowana, bowiem wydaje się, że jakoś wpływał na urządzenia rejestrujące, gdyż jego twarz zawsze jest zamazana i niewyraźna. Mimo to, jesteśmy przekonani, że był to przedstawiciel rasy twi'leków.

NRD: W czasie masakry zginął Rycerz Jedi, Mathee Gee oraz jego uczeń. Co może mistrz o nich powiedzieć?

R.K.: Obaj byli bardzo oddani Jasnej Stronie, jednak jego uczeń miał zaledwie trzynaście lat i nie miał szans w starciu z kimś, komu udało się pokonać Gee. Trzeba tutaj bowiem zaznaczyć, iż Mathee był świetnym szermierzem i bardzo wymagającym przeciwnikiem w czasie sparingów. Niewielu było Rycerzy mogących sprostać mu na arenie pojedynkowej. Ktoś, kto go zabił musiał dać z siebie wiele... [wzdycha] Prawdopodobnie temu miały posłużyć użyte ładunki wybuchowe: Sithowie chcieli go osłabić.

NRD: Jak mamy rozumieć obecność tylu Jedi na Rodii? Z tego, co wiem, nie jest to planeta, na której w jednej chwili normalnie przebywało aż siedmiu przedstawicieli Zakonu, zwłaszcza w czasie wojny. Czyżby na tej planecie działo się coś dziwnego?

R.K.: Niestety, nie mogę tego jeszcze komentować, ale mogę wszystkich zapewnić, iż nie ma się czym martwić. Niestety, obowiązki wzywają, więc dziękuję za rozmowę.

NRD: Również dziękuję.

prstk.jpg