NRD.jpg
czwartek, 12 maja 2011 10:27

Hans Bruner zrobi własny film

WRITTEN_BY_MALE  New Republic Daybreak
Rate this item
(4 votes)

Hans Bruner, jeden z najpopularniejszych kinowych aktorów, postanowił, że czas zostać reżyserem i producentem. Jego film "Miłość na skrzydłach" na ekrany kin ma trafić pod koniec tego lub na początku przyszłego roku. Pytanie brzmi czy taki pośpiech nie będzie zwiastunem klęski?

Hans Bruner znany jest z dwóch powodów: doskonałego kunsztu aktorskiego oraz miłosnych podbojów. Ten pięćdziesięcioośmioletni Korelianin holofilmową przygodę zaczął mając już osiemnaście lat, gdy zagrał epizodyczną rolę w filmie "Małe, wielkie ja" Krissa von Bauma - mniej więcej w tym samym czasie początek mają jego równie głośne, co krótkie i burzliwe romanse. Hans szturmem wdarł się do czołówki galaktycznych sław ekranu szybko stając się jednymHans Bruner z najlepiej zarabiających aktorów (za rolę w kultowych "Siedmiu Jedi" zgarnął aż 60 mln kredytów!), a blask jego gwiazdy nie zblakł ani na moment przez czterdzieści lat kariery. Na wystawnym przyjęciu z okazji tej okrągłej rocznicy, poinformował, że zamierza wyprodukować i wyreżyserować własny film - "Miłość na skrzydłach" będący ekranizacją losów pilotów eskadry myśliwców. Jak nie trudno się domyślić, wątek romansowy będzie w fabule wyraźnie zaakcentowany - ale czego innego możnaby się spodziewać po takim zdobywcy kobiecych serc?

Według słów Brunera scenariusz filmu jest już gotowy, a kontrakty na wynajem studia czy ekipy technicznej już zostały podpisane. O ile utrzymanie tego pierwszego w sekrecie nie jest niczym skomplikowanym, o tyle dużym zaskoczeniem okazała się druga informacja - fakt, że nie wyciekła ona do mediów jednoznacznie świadczy o tym, jak bardzo na dyskrecję aktor musiał naciskać (zapewne przeważyła grubość jego portfela). Akcja "Miłości na skrzydłach" toczyć ma się w czasie Wojny Domowej, a jej fabuła skupi się wokół dwunastu rebelianckich pilotów walczących na śmierć i życię z Imperium Galaktycznym. Według pierwszych zapowiedzi, nie ma to być typowy film wojenny, ale "film o ludziach, ich marzeniach, codziennych radościach i smutkach, o więzi, jaka rodzi się między walczącymi ramię w ramię wojownikami o wolność galaktyki". Słowa te nie pozostawiają wątpliwości, co do ambicji Brunera chcącego uciec od wypełnionych akcją i widowiskowymi efektami specjalnymi holowidów, jednak problemem pozostaje pytanie czy niedoświadczony reżyser poradzi sobie z takim wyzwaniem?

Zdania krytyków są podzielone. Pierwsi uważają, że to nie ma prawa się udać, a zachowanie Brunera nie jest niczym innym, jak próbą wniesienia kolejnej zmiany w jego, bądź co bądź, jednostajnym życiu. No bo ile razy w ciągu roku można zmieniać kochanki? Nawet największym fanom płci pięknej musi się to w końcu znudzić. Drudzy zaś są zdania, że Hans Bruner zbyt wiele lat siedzi w przemyśle rozrywkowym, by nie wiedzieć, że jednym z gwarantów udanego filmu są pieniądze wyłożone na specjalistów w swojej dziedzinie - aktorów, scenarzystów, ludzi od efektów specjalnych czy wreszcie - aktorów, zaś konto popularnego aktora do pustych zdecydowanie nie należy...

Robert Krez

prstk.jpg